TAN KY - NAMIOT GDZIEŚ W GÓRACH PROWINCJI QUANG NAM
Huong Khe w niczym nie przypomina ruchliwych, pełnych gwaru i zgiełku miast na wybrzeżu. Mój przyjazd był chyba głównym wydarzeniem dnia. Ulice w mieście są zupełnie puste, nie ma ruchu, gorące południowe powietrze zmusiło wszystkich mieszkańców do pochowania się po domach. Zabudowa jest niska większość domów ma jedno -, dwa piętra. W centum jest trochę więcej budynków kilku piętrowych.
Szukam czegoś miłego dla oka, jakiegoś miejsca z wielkim neonem, może restauracji weselnej, dużej pijalni. Nic z tego. Szybkie skojarzenie .... Jezioro. Zazwyczaj nad jeziorami są knajpki i miejsca do jedzenia. I tym razem pomyłka - okazuje się, że lokalne jezioro owszem jest. Owszem otoczone jest parkiem, roślinnością, ale żadnego sensownego miejsca, są kawiarnie - ale w nich raczej nie ma nic sensownego do zjedzenia . Kręcę się jeszcze chwilę i ostatcznie decyduję się na Cafe Mexico. Co lepszego mogę wybrać, w górach, w Wietnamie - kraju który jest czołowym producentem kawy, głodny - tylko CAFE MEXICO. Zaglądam do środka, za bambusowym barem siedzą leniwie dwie kelnerki. Podchodzę do nich, sprawdzam menu - kawa i napoje. SIC! Pytam co jest do jedzienia, okazuje się, że jest szansa na kluski z torebki i jajko sadzone. Oczywiście do tego kawa. Wspaniale. Biorę.
BRAMA WJAZDOWA DO HUONG KHE WIDOK Z CAFE NA JEZIORO - ŁADNE GACIE
MEXICO CAFE
Huong Khe jest znaczącym miejscem na mojej trasie. Tu mija 500. kilometr na liczniku. Nie ma co, sporo już przejechałem. Pamiątkowe zdjęcie, wkładam kask - zgodnie z treścią ze znaku drogowego i wyruszam "ku wycieczce, ku przygodzie".
"ZAŁÓŻ KASK - DOTYCZY WSZYSTKICH JADĄCYCH MOTORAMI I RIKSZAMI MOTOROWYMI".
Tu jest jeszcze lepiej niż wcześniej. Kompletna pustka, mijam co kilka minut pojedyncze motory i samochody. Na drodze nie ma praktycznie nikogo. Naprawdę niesamowite uczucie jak na Wietnam. Coś jest nie tak - potem dowiem się od Wietnamczyków, że to czego najbardziej się boją w takich trasach to samotność.
W pewnym momencie z lewej stony spośród pagórków wynurza sie żelazny jęzor kolei. Pojedynczy to nieśmiało zbliża się, aby wkrótce równolegle biec z drogą. Swoista atrakcja - ciekawe jakie były plany i dlaczego kolej wdarła tak głęboko w ląd. Normalnie główna linia kolejowa leci wzdłuż wybrzeża łącząc Sajgon z Hanoi. Zbudowali ją jeszcze Francuzi za czasów kolonialnych. Linia kolejowa przypomina trochę wąskotorówkę i biegnie zazwyczaj jednym torem. Podobno nieustannie jest modernizowana i ulepszana - ale mam wrażenie że wygląd infrastruktury niewiele zmienił się od 1954 roku. Może kupiono nowe wagony i pracują nowi ludzie, a cała reszta wygląda mocno jak z poprzedniej epoki i to nawet w porównaniu do PKP i trasy relacji Lublin - Stalowa Wola Rozwadów. Z czasem robi się ciekawiej. Mijam mostek, most, pojawia się budka dróżnika (w Wietnamie każdy most i przejazd posiada budkę z dróżnikiem), zwalniam i napawam się pomniejszoną koleją wietnamską.
Wspaniała żelazna linia przybliża się i oddala. Faluje wraz z drogą, aby zniknąć za jedym z pagórkow i już się nie pojawić. Droga nr. 2 staje się coraz bardziej wymagająca. Wznosi się i opada. Ostro wirażuje pomiedzy skałami, krajobraz jest zupełnie bezludny. Puste skrzyżowania, puste wioski - kompletnie nie do wyobrażenia widok w Wietnamie. Zaczynam odczuwać niepokój. Po drodze mijam wielkie wieże kościołów - ciekawe bo Nghe An to bardzo komunistyczna prowincja, tu urodził się lider ruchu komunistycznego Ho Chi Minh. Asfaltowa droga nagrzewa się niczym patelnia. Słońce pali niemiłosiernie twarz i szyję - pot kapie. Mimo zmęczenia trudno znaleźć jakieś miejsce na przystanek - w końcu jednak spośród malowniczych, lasów i zarośli wyłania się przydrożny bar. Czas na przerwę....i zdjęcia z drogi.
WSPANIAŁE WIDOK I URWISKA ....
GIGANTYCZNE WIEŻE KOŚCIOŁÓ I DŻUNGLA .....
SAMOTNE DOMKI, OSTRE ZAKRĘTY ....
WIOSKI BEZ LUDZI, ALE ZA TO DOBRZE OZNAKOWANE....
_______________________________________________________________
W końcu znajomy widok KAMAZA przy drewnianym domku. Jest upragniona restauracja.....
... w środku Pan Tuan i jego rodzina oraz załoga Kamaza. Krótka opowieść o drodze, łamany wietnamski działa, właściciel przydrożnego baru pochodzi w wybrzeża, rozumie "szkolny" wietnamski. Opowiadam o podróży i dotychczasowych przygodach racząc się herbatą i ciastkami. Kilka minut wytchnienia, obowiązkowe zdjęcie i w drogę ....
... za skrzyżowaniem droga wygląda jak poprzednio. Idealnie płaska i idealnie bezludna. Po raz pierwszy zdecydowaną przewagę zyskuje dżungla. Głośne cykady, piski, pokrzykiwania ptaków - wspaniała dzika przyroda. Gdyby nie ten asfalt...
....zygzakuję. Skończyła się prosta droga. Mijam pierwszą lawinę, potem kolejną. Co kilke kilometrów droga jest lekko przysypana zwałem czerwono - brązowej ziemi. Przy jednej z lawin spotykam ekipę remontową. Wymieniamy spojrzenia, ale zbliża się wieczór i trzeba jechać dalej. Wstępnie planuję nocleg w Khe Sanh. Powinienem być tam za 2-3 godziny - tak planowałem, jednak okaże się, że droga na mapie nie zawsze odpowiada tej z rzeczywistości....
DROGA - KILOMETR ZA KILOMETREM.....
PIERWSZE OSÓWISKO I DROGA ....
KOLEJNE OSÓWISKO I EKIPA REMONTOWA ....
Dojeżdżam do dużego skrzyżowania. Na znaku drogowym jest napisane SKRZYŻOWANIE KHE GAT, na mapie miejscowość Phuc Trach - jestem w prowincji QUANG BINH. Dookoła mnie kilka parterowych budynków wojskowych, administracyjnych. W centralnym punkcie miasteczka stacja benzynowa. Tankuję motor do pełna i odjeżdżam kilka metrów oglądając mapę. Obok mnie przejeżdża motor z wesołymi młodzieńcami. Po chwili zawracają i podjeżdżają zatrzymując się dosłownie metr ode mnie. W oczach pełna, niczym nieskrępowana ciekawość. Odgaduę ich intencję i podaję im atlas, podając pospiesznie miejscowości przez które jechałem. Młodzieńcy obracają atlas kilkukrotnie, i uśmiechają się i odjeżdżają. W końcu o czym można dyskutować z kimś kto przyjechał na motorze z Hanoi przez góry - wariat! Śmiejąc się, odjeżdżają. Rozglądam się chwilę, jest 16 - patrzę na mapę. Droga wygląda nieźle, więc chyba dam radę. Ruszam na południe....
STACJA BENZYNOWA...OSTATNIA PRZED KHE SANH
MŁODZIEŃCY NA MOTORZE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz