piątek, 2 maja 2008

SZLAKIEM HO CHI MINH'a 2

HANOI - TAN KY kontynuacja

Photograph2

Jestem w prowincji THANH HOA, jednej z największych i zarazem najbiedniejszych prowincji w Wietnamie. Ale przynajmniej droga jest asfaltowa, praktycznie bez wybojów - dwupasmowa z utwardzonym poboczem, zapowiada sie miła podróż. Czas na motorze dłuży się niemiłosiernie. Po raz kolejny przemyśliwuję życie od nowa, rozmyślam na temat tego czym zajmują się żyjący tu ludzie, co myślą widząc tak niecodzienna postać na motorze. Jak życie tutaj jest inne od tego z czym kojarzy się chaos i jazgot życia na wybrzeżu kraju i w gęsto zaludnionych deltach Mekongu i Rzeki Czerwonej. Krajobrazy zmieniają się - ale paleta tychże nie jest zbyt rozbudowana: pola ryżowe, domy, rzeki, dżungla, zagajniki bambusowe, bawoly, krowy, znaki drogowe i nieodłączne reklamy....wklejam kilka zdjęć z widoków w Thanh Hoa

___________________________________________________________________

Popołudniowe słońce praży niemiłosiernie, nieodzwonie daje o sobie znać żołądek, który coraz częściej wsysyła niepokojące sygnały. Natomiast ordynarnie mówiąc "dupsko mi odpada" od wielogodzinnego siedzienia. Czas na przerwę, namierzyłem ostatnie na mojej drodze poprzez prowincję Thanh Hoa miasteczko Yen Cat. O 15-tej wjeżdżam do cichego i zapyziałego prowincjonalnego miasteczka. Na ulicach niewielki ruch, wzdłuż drogi poustawiane sa reklamy sklepów, warsztatów oraz knajp pod szumnymi szyldami: "restauracje". Wybieram pierwszą lepsza - Le Vinh. W drewniano - murowanym, parterowym domku, siedzą dwie kobiety. Chyba córka i matka - w knajpie nie dzieje się nic - obie słuchają piosenki z charczących głośników telewizora podłączonego do chińskiego otwarzacza DVD.

W knajpie nie ma menu, mój wietnamski okazuje się tu mocno egzotyczny. Z szyldu wyczytałem, że są tu dania ryżowe, makaron pho, psinina oraz inne specjalności. Nie idę na całość - postanawiam poprosić o "pho bo xao" (smażony makaron z wolowina). Panie z uśmiechem przygotowują dużą porcję. Pycha, no może wołowina trochę żylasta - ale ogólnie może być. Płacę 20.000 VND (1.3 USD) - jeszcze tankowanie i w droge. DO najbliższego miasta ponad 90 km, a nie wiadomo ile godzin może to być w praktyce.

Jestem już w prowincji Nghe An, piękna sprawa - droga jak marzenie - praktycznie żadnego ruchu. Udaje mi się - jest już zmierzch, ale docieram do przedmieść Tan Ky. Tym raem szczeście mi dopisuje - po lewej jest wspaniały hotel. Dobra nasza, cena tylko 10 USD - płacę i biorę pokój. Szybko wcinam kolację i lecę spać. Jutro czeka mnie kolejne kilkaset kilometrów.

20.30

A hotel naprawde "wporzo" - jak będziecie przejazdem, gorąco polecam. No może tylko widok z okna niespecjalny, ale mówi się trudno!

PROWINCJA NGHE AN - DROGA PROSTA JAK STÓŁ

HOTEL W PROWINCJONALNYM MIASTECZKU TAN KY

POKÓJ W HOTELU

NO JEDYNIE TEN WIDOK Z OKNA ....

Brak komentarzy: