sobota, 3 maja 2008

ROZPOCZYNA SIĘ CIEKAWA DYSKUSJA - ALE CHYBA WIĘCEJ JEST W NIEJ EMOCJI NIŻ FAKTÓW

Gazeta Wyborcza rozpoczęła ciekawy wątek dyskusyjny, ale poziom dziennikarstwa jest nieco zaniżany przez wybiórczy dobór faktów. Ale zacznijmy od przytoczenia dwóch artykułów. Poniżej pozwolę sobie zamieścić mój komentarz.

ARTYKUŁ I

Bezpieka z Wietnamu w Polsce

Wojciech Czuchnowski, Łukasz Krajewski
2008-02-23, ostatnia aktualizacja 2008-02-22 20:21

Służba bezpieczeństwa komunistycznego Wietnamu wykorzystuje umowę z Polską do prześladowania opozycji.

Zobacz powiekszenie

- Wiemy, że do Polski przyjechała delegacja rządu wietnamskiego, ale nie informowano nas, że są w niej przedstawiciele służby bezpieczeństwa, którzy zajmują się sprawami konkretnych obywateli Wietnamu - mówi rzeczniczka MSWiA Wioletta Paprocka.
Ale ks. Edward Osiecki, który w Warszawie opiekuje się społecznością wietnamską, twierdzi, że regularnie otrzymuje od swoich podopiecznych skargi, że po zatrzymaniu przez polskie służby - głównie Straż Graniczną - są oni przesłuchiwani przez ludzi z wietnamskiej bezpieki.
Dowodem na to, że polskie władze współpracują z wietnamską służbą bezpieczeństwa, jest pismo, które ks. Osiecki otrzymał 25 stycznia z Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie. Potwierdza ono wizytę w dniach 17 do 24 lutego "ekspertów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego Socjalistycznej Republiki Wietnamu". Podkreśla też, że decyzja w sprawie kart pobytu dla trzech uchodźców jest "uzależniona od wyników tej wizyty". - Polska jest obecnie największym na świecie emigracyjnym ośrodkiem wietnamskiej opozycji antykomunistycznej, stąd aktywność wietnamskiej bezpieki - tłumaczy ks. Osiecki.
Wietnam jest jednym z ostatnich na świecie reżimów komunistycznych. W 2006 r. w Warszawie odbył się zjazd założycielski organizacji Wietnamski Komitet Obrony Robotników. Uczestniczyli w nim przedstawiciele wietnamskiej emigracji z całego świata. Wietnamska bezpieka szczególnie interesuje się działalnością Komitetu.
Funkcjonariusze wydziału A18 wietnamskiej Milicji Ludowej (czyli służby bezpieczeństwa) przyjeżdżają do Polski na podstawie umowy o wzajemnym przekazywaniu obywateli, jaką oba kraje podpisały w 2004 r. - Ta umowa wykorzystywana jest do walki z opozycją - mówi Robert Krzysztoń, współpracownik Amnesty International. Według relacji zebranych przez Krzysztonia w areszcie deportacyjnym Straży Granicznej na Okęciu prowadzone są przesłuchania wietnamskich uchodźców prowadzone przez funkcjonariuszy bezpieki z Wietnamu.
Dzwonimy do przesłuchiwanych Wietnamczyków. Tłumaczy Ton Van Anh, Wietnamka przebywająca w Polsce i działająca w Stowarzyszeniu Wolnego Słowa. Jeden z rozmówców (wszyscy proszą o anonimowość) dwukrotnie uciekał z ojczyzny, bojąc się prześladowań. Złożył w Polsce wniosek o status uchodźcy, przez co jest chroniony konwencją genewską. Przed przesłuchaniem nikt nie powiadomił go, z kim ma rozmawiać. - Przesłuchiwało mnie dwóch mężczyzn i kobieta z A18. Bałem się, więc podpisałem. co mi podetknęli - mówi. Podobnie relacje składa czterech jego znajomych z Okęcia.
Z zeznań Wietnamczyków wynika, że bezpieka namawia ich do współpracy w rozpracowywaniu wietnamskiej emigracji w Polsce, w tym przedstawicieli opozycji wobec rządu komunistycznego. Straszono ich, że jeśli odmówią, to zostaną deportowani.
Ppłk Wojciech Zachariasz, rzecznik SG, który w czwartek zaprzeczał, by w przesłuchaniach brali udział funkcjonariusze z Wietnamu, wczoraj mówił już: - To nie jest pytanie do mnie i odmawiał dalszych komentarzy.
W czwartek byliśmy w Wólce Kosowskiej, gdzie w środę rano straż graniczna zatrzymała 89 Wietnamczyków. Wśród zatrzymanych jest kilkanaście osób, które są na liście wietnamskiej bezpieki.

Źródło: Gazeta Wyborcza

link do artykułu: http://www.gazetawyborcza.pl/1,75478,4955536.html

Szanowni Państwo, przy pisaniu artykułów stosuje się dużo uproszczeń, ale bez przesady. Zacznijmy od początku. W Wietnamie istnieje BO CONG AN czyli Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. Nazwa w polskim tłumaczeniu wydaje się nieco straszna, wielu osobom kojarzy się z latami reprezji stalinowskich i prześladowaniami. Ale ma się to nijak do lingwistycznych konotacji tej nazwy. Słowo "bo" (z odpowiednimi tonami wietnamskimi oczywiście) znaczy Ministerstwo. "Cong" znaczy publiczne, wspólne. "An" oznacza harmonię, spokój, bezpieczeństwo. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, nawiązując do tłumaczenia pełni podobne funkcje do MSWiA w Polsce. Z pewnością jednostki tego ministerstwa prowadzą wyżej wymienioną działalność. Pierwsze pytanie: dlaczego prowadzą ją na terytorium Polski? Pytanie drugie: dlaczeczaego nie ma w artykule komentarza Ambasady Wietnamu w Polsce. Wietnam jako kraj autorytarny i monoprartyjny ma ścisłą strukturę i nadzór nad działaniami. Żadna wietnamska jednostka policyjna nie może działać bez współpracy i wiedzy Ambasady.

Teraz troszkę informacji na temat. Podane w "Wyborczej" informacje odwołują się do autorytetów Pani Ton Van Anh i Pana Roberta Krzysztonia, którzy są prywatnie bardzo sympatycznymi ludźmi. Niestety ich wiedza na temat Wietnamu jest delikatnie mówiąc wybiórcza. Natomiast ich podejście do wszystkiego co związane z socjalizmem oraz komunizmem wietnamskim (mimo, że często tylko z nazwy! rzeczywistośc wietnamska jest inna - ale to nie miejsce na dłuższe wywody na ten temat) jest mocno ideologiczne. Chętnie widziałbym opinie osób podchodzących do tematu bardziej merytorycznie.

Słynna jednostka A18 "Wietnamskiej Milicji Ludowej" (podaję za artykułem. Milicja Ludowa "Cảnh sát nhân dân" zajmuje się zupełnie czymś innym, ale to dla autorów drobny szczegół) nosi nazwę: Cục Quản lý xuất nhập cảnh (A18) czyli w polskim tłumaczeniu: Wydział Imigracyjny (tlumaczenie wietnamskie przynosi kolejne ciekawe konotacje - ale o tym innym razem). Posiada nawet stronę internetową: http://www.vnimm.gov.vn/Indexe.asp. Nie jest więc chyba taka tajna jak można wnosić z artykułu. Miałem osobiście przyjemnośc kontaktować się z nią wielokrotnie w/s wizowych. Rzeczywiście jej pracownicy są raczej nieuprzejmi i gruboskórni, ale nie odbiega to standardami od zachowania się polskich służb o podobnym statusie. Myślę, że Ci którzy przekraczają często granicę doskonale wiedzą o czym mówię. Wietnamscy funkcjonariusze Urzędu Imigracyjnego przesłuchują zatrzymanych w Polsce nielegalnych emigrantów. Robią to bo pozwala im na to umowa zawarta z polskimi władzami, a secondo starają się ustalić w jaki sposób nielegalny emigrant bo o takich mówimy opuścił Wietnam - większośc emigrantów opuszcza Wietnam nielegalnie. Dlaczego tak robi, trudno powiedzieć - bo w chwili obecnej każdy może otrzymać paszport w Wietnamie i wyjechać - pod warunkiem, że ma wizę wjazdową do kraju przeznaczenia. Jeżeli jej nie ma zostanie cofnięty z granicy.

Nie twierdzę, że nie ma w Polsce uchodźców politycznych z Wietnamu, w tym przeciwników Partii i obecnego ustroju autorytarnego. Jednakże większość przypadków zatrzymań stanowią nielegalni emigranci. Polska straż graniczna jest powołana do tego aby takich nielegalnych przybyszów łapać i wysyłać do kraju z którego przybyli. Może to wydaje się niemiłe i brutalne, ale takie są przepisy i realia polityczne. Karygodne w tym artykule może być co najwyżej to, że polskie władze nie przesłuchują wietnamskich "aresztowanych" w towarzystwie polskiego tłumacza znającego wietnamski język. Zaręczam, że tacy są w Polsce.

Jeżeli chcą Państwo wiedzieć kto przyjeżdża do Polski z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (Cong An) oraz z wydziału A18 wystarczy zapytać Konsulat RP w Hanoi. Każdy z oficerów pojawiających się w Polsce ma wizę wystawioną przez polskiego urzędnika konsularnego. Pan pułkownik Zachariasz raczej nie powie nic ciekawego - bo on jest od roboty, a możliwośc pobytu i działań w Polsce określają umowy międzynarodowe oraz MSZ (jak choćby wspomniana wcześniej wiza).

Brak komentarzy: