niedziela, 1 czerwca 2014

CIEKAWY ARTYKUŁ W GW / TYLKO ZNOWU TE UPROSZCZENIA I TYTUŁ GODNY “W SIECI”…

 

Polska deportuje Wietnamczyka na niemalże pewną śmierć

Jakub Medek

30.05.2014 21:00

 

Ośrodek strzeżony dla cudzoziemców

Ośrodek strzeżony dla cudzoziemców (Fot. Joanna Klimowicz)

 

27-letni Truong, od prawie roku osadzony w strzeżonym ośrodku dla cudzoziemców w Białymstoku, próbował sobie wbić w brzuch kawałek metalu. Chciał powstrzymać swoją deportację. Bezskutecznie. W piątek wieczorem straż graniczna wsadziła go do samolotu. Stowarzyszenie Wolnego Słowa jest przekonane, że Wietnamczyka deportowano niezgodnie z prawem.

Do samookaleczenia młodego obywatela Wietnamu doszło w piątek rano, gdy do Białegostoku przyjechali konwojenci z Komendy Głównej Straży Granicznej, by zawieźć go na lotnisko. Obrażenia okazały się powierzchowne, w trakcie ich badania mężczyznę dodatkowo potraktowano paralizatorem. Jak utrzymują pogranicznicy - bo zaatakował badającą go lekarkę.
- Temu chłopakowi w Wietnamie grozi śmierć. Ściga go tamtejsza mafia, która ściśle współpracująca ze Służbą Bezpieczeństwa - uważa Ton Van Anh, mieszkająca w Polsce od 20 lat działaczka Stowarzyszenia Wolnego Słowa.

Była pełnomocnikiem Truonga, gdy ten ubiegał się o status uchodźcy. Bezskutecznie zresztą, prawa do pozostania nad Wisłą odmówił mu Urząd do spraw Cudzoziemców, decyzję 8 maja tego roku podtrzymała Rada ds. Uchodźców.
Wietnamczyka zatrzymano dziesięć miesięcy temu, w Puszczy Białowieskiej, po tym jak przekroczył zieloną granicę z Białorusią. Od tamtej pory przebywał za kratami, w strzeżonym ośrodku w Białymstoku.
- Kilka lat temu w Wietnamie wcielono go do wojska, trafił do oddziałów saperskich, został przeszkolony w używaniu materiałów wybuchowych. Po zakończeniu służby został, ze względu na swoje umiejętności, zmuszony do pracy w jednej z licznych w środkowym Wietnamie nielegalnych kopalni złota, kontrolowanych przez mafię. Ci ludzie pracują bezwynagrodzenia, głodując. W kopali Truonga wybuchł bunt, wysadzono magazyn dynamitu, niewolnicy zbiegli. On też, ale go złapano - relacjonuje Ton Van Anh.

Ofiara polskiej współpracy z wietnamską bezpieką
Podkreśla, że jej podopieczny nie miał z organizacją buntu nic wspólnego, został jednak, po torturach, oskarżony o jego wywołanie. Udało mu się zbiec oprawcom, a później z kraju do Moskwy. Tam ktoś go napadł i próbował zabić, najprawdopodobniej właściciele kopalni. Wtedy zdecydował, że spróbuje się przedostać do Polski.
- To wszystko zawarliśmy we wniosku o nadanie Truongowi statusu uchodźcy. Odmawiając nam, Urząd do spraw Cudzoziemców stwierdził, że Wietnam jest praworządnym krajem i jeśli ma tam problemy z mafią, powinien zwrócić się do lokalnego wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania. A przecież to niemal dokładnie to samo - podsumowuje Ton Van Anh.
Zdaniem Roberta Krzysztonia ze Stowarzyszenia Wolnego Słowa Polska, wydalając Wietnamczyka, łamie swoje własne prawo, tak jak wcześniej, dopuszczając kilka tygodni temu do tego, by w ośrodku przesłuchiwała go wietnamska bezpieka, łamała konwencję genewską.
- Gdybyśmy go nie mogli deportować, tobyśmy go nie deportowali. Nie ma takiej możliwości, żeby Straż Graniczna łamała prawo. Więcej, skoro jest prawomocna decyzja o wydaleniu poza Polskę, to dopiero nie wykonując jej, naruszylibyśmy przepisy - ripostuje Agnieszka Golias, rzeczniczka prasowa Komendy Głównej Straży Granicznej.
Joanna Rokicka z biura prasowego tej służby wyjaśnia, że procedura w takich wypadkach jest następująca:
- Decyzję o wydaleniu obcokrajowca, który nielegalnie przekroczył granicę, wydaje wojewoda. Jej wykonanie zostaje zawieszone, jeśli obcokrajowiec złoży wniosek o nadanie mu statusu uchodźcy bądź inną formę ochrony prawnej na terytorium RP. Jeśli ten wniosek zostanie odrzucony w dwóch instancjach i się uprawomocni, decyzja o wydaleniu zostaje odwieszona i wykonana.

Jeśli trzeba będzie, pójdziemy do Sejmu
- Owszem, tak było do maja, ale w maju zmieniły się przepisy. Teraz obcokrajowiec może odwołać się jeszcze do sądu administracyjnego. Ma na to miesiąc. I ten miesiąc w przypadku Truonga mija dopiero ósmego czerwca. Wydalanie go dzisiaj jest więc nielegalne - uważa Robert Krzysztoń.
Ton Van Anh usiłowała się wczoraj spotkać z deportowanym na Okęciu. Straż Graniczna uznała, że mężczyzna, jako że zaatakował lekarkę, jest niebezpieczny. Umożliwiono jej więc tylko kontakt telefoniczny. A potem mężczyznę wsadzono do samolotu i wysłano do ojczyzny.
- To podwójnie nielegalne. On miał prawo złożyć kolejny wniosek o status uchodźcy. Owszem, gdyby nie zaistniały nowe okoliczności, to nie wstrzymywałoby wydalenia. Ale tu zaistniały. Został kilka tygodni temu przesłuchany przez wietnamską bezpiekę, z którą od lat, łamiąc konwencje międzynarodowe zabraniające kontaktu uchodźców z przedstawicielami państwa, z którego zbiegli, współpracuje nasze MSW. To znaczy, że znajduje się w polu jej zainteresowania. Urząd do spraw Cudzoziemców powinien to wziąć pod uwagę - mówi Krzysztoń.
Jego zdaniem zwykle ci, których w Polsce przesłuchiwały wietnamskie służby, są wydalani w ekspresowym tempie, by zatrzeć ślady po tej haniebnej współpracy.
- Z Wietnamu się przecież nie poskarżą, nie odwołają. Tym razem jednak mamy to wszystko czarno na białym. I chociaż droga sądowa, ze względu na nieobecność Truonga, jest zamknięta, nie zostawimy tak tego. Pójdziemy z tym do Sejmu - zapowiada działacz Stowarzyszenia Wolnego Słowa.

 

Ponizej znajduje się link do artykułu:

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,138764,16066840,Polska_deportuje_Wietnamczyka_na_niemalze_pewna_smierc.html#BoxWiadTxt

____________________________________________________________

Tutaj moje komentarze wysłane do autora / tym razem nie wysylam do redacji bo wtedy nie mogę liczyć na odpowiedź…

 

1. Tytul artykulu krzykliwy, ale nieprawdziwy (mozna powiedziec klamliwy). Polska deportuje Wietnamczyka do Wietnamu / gdzie napewno nie otrzyma za to nagrody, ale zeby na smierc? Kto go zabije i na jakiej podstawie?

 

2. Historia Pana Truonga jest trudna do zweryfikowania, powiem jednak ze brzmi bardzo malo wiarygodnie. A po wypowiedzi Pani Ton Van Anh - Polki nie znajacej realiow wietnamskich, ale majacej o nich zdanie - to juz wogole ta historia traci wiarygodnosc. Dlaczego: a) w Wietnamie nie ma mafii i gangow sensu stricte (przenoszac to na polskie realia grupa mokotowska, grupa wolominska, gang zoliborski, itp). Istnieja zazwyczaj czasowe grupy przestepcze jednak ich zywotnosc oraz sila razenia sa mocno ograniczone. Mowienie o wspolpracy mafii z sluzba bezpieczenstwa jest conajmniej naduzyciem....poza tym jaka sluzba bezpieczenstwa. O co konkretnie chodzi? Dalej jest tylko gorzej...w Wietnamie jest zasadnicza sluzba wojskowa obejmujaca wszystkich nieksztalcacych i zdrowych mezczyzn (podobnie jak kiedys w Polsce). Sluzba wojskowa trwa 2 lub 3 lata (to zalezy od roznych formacji). Opowiesci o zmuszaniu kogos do pracy w Wietnamie sa raczej trudne do uwierzenia (nie powiem, jak wszedzie zdarzaja sie rozne historie), ale jezeli juz ten pan pracowal w takiej kopalni to raczej z wlasnej woli (zazwyczaj liczac na wysokie wynagrodzenie, ktorego byc moze nie dostal).

 

3. W kopalniach bylem, widzialem, rowniez w takich nie do konca legalnych (bo calkiem nielegalnych nie ma). Zdarza sie i to czesto, ze ludzie sa zle traktowani itp, itd. Reszta historii o ucieczce do Moskwy wydaje sie conajmniej niewiarygodna (jak uciekl? pieszo? samolotem - gdzie na lotnisku zostalby odrazy zweryfikowany i namierzony jezeli szuka go mafia powiazana ze sluzba bezpieczenstwa). Historia "tega" - chodzi o to aby uzyskac status uchodzcy politycznego (czesto pewno obywatele Wietnamu staraja sie rowniez podreslac przesladowania religijne...tez niezla bajka).

 

4. Nasza Straz Graniczna chyba dosc dobrze weryfikuje takie historie, i to chyba dobrze bo od tego jest ta sluzba. Jezeli chodzi o przesluchiwanie i weryfikacje obywateli Wietnamu w Polsce to rzeczywiscie sie to odbywa. Zazwyczaj robi to jednostka A18 MBP (Bo Cong An - czyli Ministerstwo Bezpieczenstwa Publicznego)....tlumaczac to na polskie realia to jednostka majaca angielska nazwe (!) i strone www w sieci, a po polsku poprostu Wietnamska Straz Graniczna. Jezeli chodzi o Bo Cong An to jest to rzeczywiscie Wietnamskie Ministerstwo Bezpieczenstwa Publicznego (choc tlumaczenie tego jako bezpieka na jezyk polski jest smieszne i mylace, ze wzgledu na oczywiste konotacje historyczne...). To MBP zajmuje sie roznymi rzeczami...na przyjlad gasi pozary (straz), melduje ludzi (administracja), oraz robi te wszystkie rzeczy ktore u nas robi MSWiA. Wiec niech Pan albo dodaje komentarz, albo nie cytuje Pana Krzysztonia w ten sposob...bo dla czytelnikow Gazety nie znajacych realiow Wietnamu jest to bardzo mylne.

 

5. Polecam zerknac do umowy pomiedzy polska i wietnamska Straza Graniczna (nazywana tu mylnie w artykule - nawet jezeli to cytat to wprowadzajacy w blad). Wietnam podpisal ja bardzo niechetnie kilka lat temu po wieloletnich naciskach strony polskiej (Wietnamczycy ociagali sie za wszelka cene, bo generalnie nie bardzo maja ochote na monitorowanie swoich rodakow zagranica, a tym bardziej zbieranie ich za przestepstwa po swiecie). Polsce udalo sie to / wietnamskie wladze sa w stanie zweryfikowac nielegalnego emigranta i zabrac go spowrotem....czego nie moze zrobic polska straz graniczna z przyczyn oczywistych.

 

Wietnam nie jest centrum swiatowej demokracji, ani rajem na ziemi. Jest krajem autokratycznym, gdzie rzadzi jedna partia. To kraj scentralizowanego systemu wladzy i administracji z bardzo duza armia. Ale to kraj gdzie od czasow wprowadzenia w zycie pierwszych reform DOI MOI / czyli od poczatku lat 90. stale poprawia sie standard zycia i to nie tylko w ekonomicznym sensie tego slowa. Piszac artykul i cytujac rozmowcow powinien Pan zasiegnac informacji z innych zrodel i zweryfikowac swoich rozmowcow. Warto zapytac sie nie tyle Strazy Granicznej - bo oni odpowiedza ze wykonuja to do czego obliguja ich przepisy. Ale specjalistow od Wietnamu, ktorych jest w Polsce wielu. Chyba, ze jest to artykul z teza (taka byla juz kiedys opcja w Gazecie Warszawskiej) - w takim razie moje powyzsze uwagi nie sa ciekawe.

 

Uwagi wyslałem na FB / przez słabą możliwość edytowania tekstów na FB całość znacznie mi się rozjechała.

_____________________________________________________________

Oczywiscie rozumiem działalność Stowarzyszenia Wolnego Słowa, rozumiem ich motywacje I chęć pomocy ludziom – niezależnie od tego kim są i co opowiadają. To bardzo szlachetne i cenne.

Jednakże równoczesne opowiadanie nieprawdziwych historii na temat Wietnamu oraz nadużywanie skojarzeń słownych (slużba bezpieczeństwa, mafijne państwo, itp) jest grubym nadużyciem. Polski nie zalewa już fala obywateli Wietnamu przekraczających nielegalną granicę (przemyt ludzi nie jest już tak opłacalny, a za te pieniądze można mieć w Wietnamie niezły prywatny biznes…), ale dostanie wizy Schengen jest trudne (szczególnie dla młodych ludzi z wykształceniem podstawowym I zawodowym nie znającym języków obcych). Ale ta dyskusja, to rzeczywiście jest do Sejmu, bo to on jest instytycją gdzie tworzy się prawo….i gdzie można je zmieniać.

Zamiast skoncentrować się na meritum sprawy to tworzą z Wietnamu “żelaznego wilka”, a potem to propagują. Powtarzanie tego przez media jest nieco śmieszne….chyba, że ma to czemuś służyć. Tak jak powtarzanie bredni “szalonego” Antoniego służy niektórym za legitymizację ich istnienia.

Brak komentarzy: