Można by powiedzieć, że to jedna z największych historii turystycznych posiadająca swoje drugie życie. Pływające bazary jeszcze kilkadziesiąt lat temu stanowiły koloryt I codzinność życia w deltach wietnamskich rzek (Mekongu, Sajgonu, Rzeki Czerwonej i innych). Dzisiaj odchodzą w przeszłość, ma na to wpływ nieustająca modernizacja i rozwój kraju. Budowa dróg, mostów oraz bazarów lądowych spowodowała, że handel przemieścił się z życiodajnych rzek na ląd. Dodatkowo dostępność transporu lądowego (tak kiedyś ograniczonego ekonomincznie i administracyjnie) doprowadziła do tego, że główne bazary wodne to dziś bazary lądowe.
Dziś w Cai Be (kiedyś jeden z największych wodnych targów gdzie ilość łodzi i łodek przekraczała setkę) wodny bazar nadal istnieje, ale jest to już raczej jego sympatyczna acz skromna namiastka. Cały czas jednak można zobaczyć handlarzy wodnych, pływające hurtownie, wodne sklepy (posiadające dwa wejścia: wodne i lądowe), stacje beznzynowe, hotele, a nawet SPA…przed kościołem cały czas funkcjonuje przystań na którą w przeszłośći wierni dopływali na niedzielne msze.
Co się nie zmieniło to ogrom wody niesionej przez Mekong, głębooki, majestatyczny z kakaowo – szmaragdową taflą wody.
CAI BE SENTYMENTALNIE / ZAWSZE PRZYJEMNIE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz