poniedziałek, 16 czerwca 2008

WIETNAMCZYCY, A SPRAWA POLSKA - polemika do tekstu Prof. Marka Safjana


....widzę, że sprawa nabrała tempa, a wytworzona przez "Gazetę" informacja klonuje się jak samo-replikujący się mem. Tylko, że to mem wadliwy i zawiera wiele nieprawdziwych informacji... Choć jak wszystko w memetyce i to klonowanie ma swoje pozytywne skutki i konotacje. Rozpoczęła się dyskusja, do której mam nadzieje przyłączą się również własciwe organy państwowe. Poniżej zamieszczam artykuł oraz mój komentarz do niego, który miałem przyjemnosć poczynić i wysłać do redakcji Newsweeka.

NEWSWEEK POLSKA NR 13/08

SĄDZĘ, ŻE ...
Numer 13/08, strona 32
Polska - kraj otwarty?


Po wejściu do Unii Europejskiej i strefy Schengen wzrosła atrakcyjność Polski w oczach potencjalnych imigrantów. Chyba nie jesteśmy do tego przygotowani - ani organizacyjnie, ani psychicznie. A przecież doświadczenia polskiej emigracji z lat komunizmu powinny nas skłaniać do okazania współczucia i zrozumienia dla przybyszów.

Nasze wejście do strefy Schengen było ocenione - słusznie - jako wielkie wydarzenie, otwierające nową epokę w dziejach Polski. Zniesienie wewnętrznych granic w Unii jest jednak procesem dwukierunkowym - otwieranie przestrzeni w obrębie Unii to jednocześnie wznoszenie barier na jej obrzeżach. Przywilej bycia członkiem strefy Schengen oznacza uczestnictwo w procesie konsolidacji zamożnych krajów, które strzegą swoich pozycji i odgradzają się murem od świata zewnętrznego.

Współczesny świat staje się dziś światem różnych prędkości i standardów. Co pewien czas obiegają prasę europejską dramatyczne zdjęcia ukazujące na kanaryjskich plażach ludzi wyłowionych z morza, którzy desperacko próbowali się przedrzeć do lepszego świata.

Czy można w globalizującym się świecie zamknąć i skutecznie izolować świat bogatych, nazywając go strefą Schengen, czy jakkolwiek inaczej? Rozum podpowiada, że istnienie światów różnych prędkości jest nieuniknione - ale zgoda na taki stan rzeczy kłóci się z systemem deklarowanych wartości uniwersalnych. Odpowiedź odmienna brzmi pięknie, ale wydaje się utopią. To, czego możemy realnie oczekiwać, to minimalny poziom empatii, bardziej przyjaznej polityki imigracyjnej. Niektóre kraje UE potrafią się na taką politykę zdobyć, a przykładem niech będzie Szwecja, do której trafiali licznie uchodźcy z Afganistanu, Iraku i Czeczenii. Przypomnijmy też, że właśnie w Szwecji znalazła swoje miejsce duża grupa polskich emigrantów po 1968 roku.

Polacy przez wiele lat zasilali liczne grupy nielegalnych gastarbeiterów w Europie i poza nią, częściej też zapewne niż przejawów gościnności doznawali upokorzeń. Takie doświadczenia niegdysiejszych tułaczy dzisiaj powinny przekładać się na wyższy poziom wrażliwości i zrozumienia wobec tych "innych". Nie istnieje jednak prosta zależność pomiędzy doświadczeniem krzywd w przeszłości a teraźniejszymi postawami.

Jako kraj należący do strefy Schengen będziemy coraz częściej krajem imigracji dla uchodźców z bliższej i dalszej zagranicy. Liczba imigrantów w Polsce zwiększa się systematycznie, według różnych i niepewnych szacunków jest ich obecnie około 100 tys., w tym zapewne nie mniej niż 30 tys. Wietnamczyków. Mam wrażenie, że do polityki imigracyjnej nie przywiązuje się w Polsce należytej wagi.

Opisywana niedawno przez media bulwersująca praktyka polskich służb granicznych, które zaprosiły przedstawicieli wietnamskiego ministerstwa bezpieczeństwa publicznego dla potwierdzenia tożsamości grupy nielegalnych imigrantów, stanowi sygnał świadczący o tym, że nie jesteśmy zdolni do przejawiania empatii wobec ludzi, którzy szukają dzisiaj w Polsce szans na lepsze życie. Szczególnie niepokoił w całym tym wydarzeniu fakt, że Wietnamczycy byli poddawani przesłuchaniom przez funkcjonariuszy bezpieczeństwa swojego kraju na terenie Polski, z wiadomym dla tych ludzi ryzykiem. Któż powinien lepiej zdawać sobie sprawę z takiego ryzyka niż my, mający za sobą doświadczenia praktyk komunistycznego państwa? Taka praktyka naruszała nie tylko przepisy polskiej ustawy o cudzoziemcach, ale także zapewne standardy ukształtowane na gruncie Europejskiej Konwencji Praw i Wolności.

Można wierzyć zapewnieniom, że tak w przyszłości już nie będzie, ale problem polskiej polityki imigracyjnej, w tym także przeformułowania postaw urzędników zajmujących się imigrantami, wymaga dzisiaj głębszego namysłu. W ramach tych samych formalnych ram prawnych polityka państwa może być różna: albo będzie kontynuacją postawy nakierowanej na odmowę, tworzenie barier i mnożenie dodatkowych trudności, albo będzie otwarta na rozwiązywanie problemów ludzi, spośród których wielu, nie legalizując swojego pobytu, znalazło jednak w Polsce po wielu latach swoje miejsce na ziemi, pracuje i stopniowo adaptuje się do otaczającego środowiska.

Stosowanie prawa wymaga zawsze odpowiedniej wrażliwości i elastyczności. Empirycznym tego potwierdzeniem była nierozwiązana od wielu lat kwestia polskiego obywatelstwa emigrantów z 1968 r. Konstruktywna postawa zaprezentowana przez rząd pozwoliła na gruncie obowiązującego od dawna prawa odnaleźć nowe, przyjazne wobec ludzi rozwiązanie.


prof. Marek Safjan

pełna wersja artykułu na stronie http://www.newsweek.pl/wydania/artykul.asp?Artykul=23764&IdKategorii=127
__________________________________________________________________________


Szanowny Panie Profesorze,

Przeczytalem Pana artykul z duzym opoznieniem. Niestety prasa dociera do Wietnamu z duzym opoznieniem i lektura jej stanowi duza przyjemnosc – ale z pewnym opoznieniem.

Mialem mozliwosc zapoznac sie z artykulem „Polska – kraj otwarty?”. Artykul bardzo dobry, napisany sprawnie, z ciekawa teza i watkami, ktore interesuja mnie bezposrednio. Szkoda tylko, ze zawarte sa w nim nieprawdziwe wnioski. Co prawda niewlasciwe wnioski pochodza zapewne z nieprawdziwych infromacji, ktorych padl Pan ofiara. Mialem przyjemnosc komentowac podobne artykuly w „Gazecie Wyborczej”. Niestety moja korespondencja nie jest zgodna z linia polityczna prezentowana przez „Gazete”. Jedyna szansa na publikacje moich watpliwosci jest blog – www.sajgonek.blogspot.com – polecam lekture moich komentarzy. Ale do rzeczy.

Polska Straz graniczna korzysta z pomocy swojego wietnamskiego odpowiednika czyli wydzialu A18, miejscowego MSWiA (w orginale Bo Cong An – czyli Ministerstwo Porzadku Publicznego. Jednka tlumaczenie literalne nazw wietnamskich na jezyk polski jest mocno bezsensowne, ze wzgledu na inna wartosc semantyczna sinizowanych jezykow mon-khmerskich, takich jak np: wietnamski). Wydzial A18 to poprostu„Immigration Office” czyli odpowiednik naszej Strazy Granicznej, zajmujacy sie m. in. weryfikacja legalnego przekraczania granicy przez obywateli Wietnamu. Mowienie o „wietnamskiej bezpiece” jest naduzyciem.
Na podstawie umowy polsko – wietnamskiej między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Socjalistycznej Republiki Wietnamu o przekazywaniu i przyjmowaniu obywateli obu Państw, podpisanej w Hanoi dnia 22 kwietnia 2004 r.(Dz. U. z dnia 18 sierpnia 2005 r.) Dz.U.05.156.1306 – weryfikacja nielegalnych emigrantow zajmuja sie odpowiednie sluzby obu panstw wskazane w w/w umowie. O podpisanie umowy zabiegala strona Polska. Wietnam bardzo niechetnie, ale zgodzil sie na nia. Rowniez na zaproszenie polskiej strazy granicznej przybywaja do Polski wietnamscy oficerowie. Bez watpienia emigranci z Wietnamu przybywaja do Polski z roznych powodow i roznymi drogami. W tym rowniez w nielegalny sposob – o ktorym mowa w artykule. Niestety wiekszosc z przybywajacych narusza warunki umowy dwustronnej i polskie prawo. W Wietnamie kazdy moze otrzymac paszport i kazdy moze wyjechac i wrocic do kraju w dowolnym momencie. Mimo totaliryzmu tego panstwa panuje tu duza doza swobody podrozowania, a obecny Wietnam nie ma wiele wspolnego z Pana wyobrazeniem o panstwie komunistycznym.

Niestety wiekszosc przybywajacych nielegalnie obywateli Wietnamu notorycznie lamie prawo – nie posiada dokumentow, meldunkow, pracuje nielegalnie, nie placi podatkow, itp! Rownie wielu emigrantow to pospolici przestepcy – nie mowie tu o wiezniach politycznych – ale o zlodziejach, mordercach, przemytnikach, itp. To wlasnie im groza represje ze strony wladz wietnamskich i nie ma sie nad czym litowac. Nasza straz graniczna stara sie weryfikowac i identyfikowac przybyszow bez dokumentow i bez znajomosci realiow i zadnego z europejskich jezykow. Mysle, ze taka polityka jest sensowna, a wielu z przybywajacych do Polski nie stanowi takiej emigracji ktorej oczekuje Polska, a co za tym idzie i Unia Europejska.

Uchodzcy „polityczni” stanowia margines, o ktorym trudno w tym przypadku mowic. W Wietnamie zapewne istrniej brak wolnosci politycznej i swobody wypowiedzi, zatem oczywiscie problem istnieje. Choc obecnie panstwo wietnamskie jest dalece mniej represyjne niz bylo jeszcze 10 lub 20 lat temu. Represje groza wylacznie opozycji wewnetrznej w Wietnamie, ci ktorzy mieszkaja zagranica raczej nie sa poszukiwani. Watpi Pan w to? Prosze zobaczyc artykuly w internecie, prasie lub przeanalizowac spolecznosc wietnamska mieszkajaca w USA, Australii czy Francji.

Wiekszosc uchodzcow przybywajacych do Polski stanowia mieszkancy polnocnego Wietnamu zwabieni przez swoich ziomkow, mieszkajacych w Polsce lub na terenie UE, mozliwoscia dostatniego zycia i wysokich zarobkow. Jak jest w rzeczywistosci moze Pan porozmawiac np z prof. Nowicka lub dr Halik zajmujacych sie badaniem spolecznosci wietnamskiej w Polsce. Wyloni sie nieco inny obraz i profil emigranta.

Problem imigrantow wietnamskich bedzie istnial, dopoki do puty nie rozwiaze sie go w sposob cywilizowany. Dopoki nasze placowki nie zostana obsadzone kompetentnymi pracownikami, a kryteria wydawania wiz i zgody na pobyt nie beda przejrzyste i czytelne. Czyli dokladnie to o czym pisze Pan w dalszej czesci artykulu. Dlaczego dzisiaj o wydaniu wizy do Polski decyduje straz graniczna, a nie kompetentny pracownik MSZ w randze Konsula? Dobre pytanie?

A wspolczesny Wietnam? To kraj pelen roznic, rozwijajacy sie w dynamicznym tempie, gdzie zarobki i aspiracje rosna tak szybko jak ryz w delcie Mekongu. Mlodzi wietnamczycy – moi sasiedzi, koledzy z pracy mowia biegle po angielsku, zakladaja firmy i jezdza – legalnie po swiecie. Gazety tona w ogloszeniach i mozliwosciach studiowania w Australii, Singapurze, Japonii, Holandii czy Wielkiej Brytanii. Wiza do tych krajow – to zaden problem, dostaje sie ja praktycznie „z marszu”. Oferty pracy sa wszedzie na ulicach w postaci wielkich tablic, a we wspomnianej prasie mozna znalezc ogloszenia zachecajace do wyjazdu na kontrakty do Korei i Japonii – ktore przyjma kazda ilosc wietnamskich robotnikow.

Mimo wszystko polecam zasiegniecie infromacji ze sprawdzonych zrodel przy pisaniu kolejnego artykulu. Nie mozna wszystkiego sprowadzac do prostych sformulowan o bezpiece i rezimie komunistycznym. No chyba ze chce Pan pisac rowniez felietony w „Gazecie”.

Z wyrazami szacunku,
Maciej Ryczko

HCM City, Wietnam

(artykul reedytowany 17.06.2008 - poprawiono literowki i uklad zdan. Tresc nie ulegla zmianie)

2 komentarze:

Paweł Żerański pisze...

Maciek, rozumiem, że Twoja bardzo ciekawa reakcja dotyczy wyłącznie następującego urywka artykułu mojego promotora pracy magisterskiej: "Opisywana niedawno przez media bulwersująca praktyka polskich służb granicznych, które zaprosiły przedstawicieli wietnamskiego ministerstwa bezpieczeństwa publicznego dla potwierdzenia tożsamości grupy nielegalnych imigrantów"? Otóż wobec tego może trochę szkoda, że nie odniosłeś się do całej reszty artykułu, bo przecież prof. Safjan ma prawo czytać "Gazetę Wyborczą" (jeśli już musi :-) ). A w tym urywku - jak zwykle inteligentnie - sam się dystansuje od przekazywanej treści: "Opisywana niedawno przez media...", a więc - przeze mnie jedynie przytaczana i nie ponoszę odpowiedzialności za wynikający stąd ewentualny błąd. Z prawnikiem nie wygrasz! :-)

Unknown pisze...

Witam,

Prawnicy to spryciarze, a o profesorach nie wspomne. O dziwo ta nieco nakrecona i nieprawdziwa sprawa ma swoj ciekawy ciag dalszy. Rozpoczela sie dyskusja m. in. na temat Wietnamczykow w Polsce, ich obecnosci oraz statusu pobytowego. W tym rowniez sprawy dotyczace wydawania wiz i pozwolen na wjazd do Polski obywateli Wietnamu. Nasze wladze nieco oszalaly - bo zgody na wjazd wydaje w chwili obecnej Straz Graniczna, a konsul jest tylko osoba odbierajaca dokumenty i wypisujaca wize. To chyba lekka paranoja .... ale chyba warto bedzie sie tym zainteresowac blizej. Moze Newsweek sie tym zajmie, jako ze podjal wyzwanie i opublikowal moj artykul.